geoal geoal
6490
BLOG

Prof. Czachor szuka brzozy

geoal geoal Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 177

Zanim napiszę o tytułowym profesorze zacznę od przypomnienia kilu faktów. Szablon Cieszewskiego  w tym miejscu starałem się wyjaśnić metodologię pracy zespołu University of Georgia. W dużym uproszczeniu ten zespół specjalistów, posiadajacych wieloletnie doświadczenie praktyczne z zakresu teledetekcji, wiedział jak powinno wyglądać złamane drzewo, jak modyfikować zdjęcia satelitarne wykorzystując pasma spektralne by uwidocznić charakterystyczne i rozpoznawalne cechy drzewa, a pomimo tego specjaliści z tej dziedziny uznali, że nie można precyzyjnie wskazać złamanej brzozy na dostępnych im zdjęciach satelitarnych tego rejonu (zgromadzili najbogatszą kolekcję zdjęć spośród zainteresowanych tym tematem). Trzeba to głośno powiedzieć, zespół prof. Cieszewskiego dysponował zdjęciem z 12.04.2010 roku

i uznał że na jego podstawie profesjonalista z zakresu teledetekcji nie może wskazać miejsca położenia brzozy (przełomu pnia oraz konarów). Dopiero wielomiesięczna analiza materiałów zdjęciowych, a zwłaszcza przełomowy film motolotniarza, pozwoliły wytypować przypuszczalne miejsce, zaś jego wygląd (również kształt i wielkość) na odpowiednio przetworzonych zdjęcach satelitarnych odpowiadał wymaganemu standardowi.
Po wygłoszeniu referatu na II Konferencji Smoleńskiej prof. Cieszewski, po konsultacjach z zespołem współpracowaników, ustosunkował się do zgłoszonych uwag. Miało to miejsce na posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego dnia 29.10.2013 roku
Pierwsza część wystąpienia poświęcona była analizie miejsca wskazanego przez Forda Prefecta, przypomnę jego zdjęcie  

W trakcie bezpośrednio, na żywo prowadzonego wykładu profesor zaznaczył na zmodyfikowanym zdjęciu z 12.04.2010r dwa punkty, jako sporne miejsca położenia pnia brzozy. Specjalistyczny program umożliwia błyskawiczną zamianę uprzednio skalibrowanych zdjęć satelitarnych, stanowiących warstwę bazową (obrazowo mówiąc- tło). Przenosimy się do stycznia 2010 roku, widać oba wrysowane punkty, sporo bieli obrazującej zalegający na podłożu śnieg, wokół miejsca oznaczonego CC mamy koliste szarości układające się w kształt korony drzewa, od północy widoczny ciemniejszy cień drzewa. Powyżej punktu oznaczonego FP można zaznaczyć kształt, który składa się z wydłużonych smug. Gdy ten zaznaczony kształt podstawi się na zdjęcie z 12.04.2010 to widoczna jest zgodność, a przecież wiadomo, że tego dnia brzoza była złamana. Jeśli uznać, że jest to właściwe miejsce brzozy to również w styczniu musiała ona mieć złamany konar. Tutaj przedstawiam kombinację slajdów z prezentacjiwarto zapoznać się z nią.

Zastanawia również sam kształt "brzozowej miotły"( wąska u dołu, rozszerza się ku górze), gdy przewrócona brzoza najgrubsze konary ma przy pniu, a im dalej to są coraz cieńsze gałązki, niewidoczne na zdjęciach satelitarnych. Miejsce pnia oznaczone jako CC największe zgrupowanie jasnych pikseli ma przy pniu, im dalej od niego tym są mniej liczne. Podkreślam-jasny konar brzozy, świeży przełom złamania powinny dawać jasne piksele na obrazie satelitarnym.

W tym miejscu osoby przywiązane do "charakterystycznego kształtu" leżącej brzozy powinny odpowiedzieć sobie na pytanie o żródło identycznego obrazu, znajdującego się na zachód od miejsca oznaczonego jako CC. Tutaj przedstawiam kombinację slajdów z prezentacji

Drugi dowód przeprowadzony w oparciu o trangulację. Materiałem wyjściowym były zdjęcia z 28.05.2005 oraz 30.10.2007, na których prelegent wskazał dwie brzozy, przy czym ta mniejsza, znajdująca się z prawej strony, w późniejszym okresie uległa zniszczeniu. Również wówczas nie było jeszcze słynnej budy Bodina. Wybranych zostaje pięć punktów bazowych, które przez lata nie mogły "przesunąć się", a następnie obliczone są odległości (z dokładnoscią do 0,5 metra) od nich do brzozy. Pózniej wystarczy zamiana podkładu satelitarnego i można korzystając z tych znanych wymiarów zaznaczać położenie brzozy. Link do kombinacji slajdów  obrazujących tę triangulację.
Z tymi ustaleniami polemizował 15.11.2013r. Ford Prefect Brzoza smoleńska - co mówią zdjęcia satelitarne cz. 1 pomijając kilka poruszonych powyżej tematów, lecz próbując zastosować te same techniki. Zacytuję jedynie początek:
 "Pierwszym krokiem było skompletowanie map satelitarnych, skorzystałem z darmowej aplikacji Google Earth, dzięki której mamy dostęp do zdjęć z następującą datą: 28.05.2005; 30.10.2007; 11.04.2010; 12.04.2010; 25.06.2010. Fragment zdjęcia z 5.04.2010 znalazłem na blogu Salon24 @MMariola i zweryfikowałem pod adresem terraserver.com.
Następnie mapy te zostały ze sobą zgrane tak by mogły być ze sobą porównywane. Choć za wystarczające można uznać dopasowanie północnego rogu szopy, zrobiłem to bardziej dokładnie wykorzystując trzy wybrane punkty charakterystyczne (markery). Stacja benzynowa na północy (254 m n.p.m – wg Google Earth), brama wjazdowa na południu (252 m n.p.m) północny róg szopy na działce (250 m n.p.m)
.
"
Co to znaczy zgranie map, na dodatek w programie graficznym, nie wiem. Dopasowanie do trzech punktów uznać należy za błąd na poziomie elementarnym. Ponieważ prof. Cieszewski w swym pierwszym wystąpieniu stwierdził, że każdy może powtórzyć jego badania, a jak widzę uznani analitycy mają problem z zastosowaniem podobnych narzędzi programistycznych, pozwolę sobie na podpowiedź. Gdy za pomocą Google Earth na dysku zagości plik graficzny zdjęcia satelitarnego, gdy zeskanujemy swoją mapę turystyczną, gdy pogrzebiemy w zasobach internetu znajdując piliki z mapami, to  nie używamy programu graficznego. Robi się to, co tysiące turystów, zwłaszcza tych podróżujących po niedostepnych krainach, a już szczególnie po byłym CCCP, czyli instaluje darmowy program OziExplorer, który ma jedną kapitalną cechę - umożliwia korzystanie z już posiadanych plików graficznych, będących obrazami map. Mozna pójść na łatwiznę i zassać  np. Soviet military topographic maps 1:50000 albo pobawić się w własnoręczne skalibrowanie  zgromadzonych zdjęć z Google Earth. W tym celu należy wskazać minimum cztery (dla zwiekszenia pewności zalecane jest użycie pięciu) punkty, którym należy podać współrzędne geograficzne.

Gdy ktoś nie potrafi posłużyć się wujkiem google podpowiem jedną z licznych metod zdobycia tych współrzędnych- serwis szukacz  mamy Smoleńsk, brzoza, z boku współrzędne geograficzne.

Później można zaznaczać punkty, obliczać odległości, podmieniać mapy i wiele, wiele innych, więc lepiej skończyć z tymi nienazwanymi programami graficznymi w zastosowaniach GIS.

Dajmy więc czas gisamatorom, wyposażonym już we właściwe narzędzie badawcze, na jego opanowanie, skalibrowanie podkładów. Wracamy do tytułowego prof. Czachora, który zakwestionował ustalenia zespołu uniwersytetu z Georgii, o czym za sprawą wywczasa szepcze internet. Poruszył tę sprawę bloger roku 2009 , nie tylko poruszył, ale również otrzymał odpowiedź. Toyah pisze o swym dylemacie, w przypadku potwierdzenia się ustaleń poczynionych przez osobę, "którą szanuję i której ufam", że prof. Cieszewski myli się w sposób najprostszy na świecie, co zarazem oznacza iż
  "Cieszewski kłamie, Zespół Macierewicza owo kłamstwo ukrywa, natomiast reżim to wszystko doskonale wie, znakomicie jest w stanie to całe oszustwo wywrócić na drugą stronę… tyle że z jakiegoś powodu zrobić tego nie ma ochoty". 
  W takiej atmosferze prof. Czachor zdecydował się zabrać głos, pisząc komentarz. Skorzystam z prawa cytatu, by nie być posądzonym o przekłamania, nim poddam analizie tę wypowiedź: 
  Toyahu, już się chyba nie wymigam od publicznej wypowiedzi. A więc:
Analiza Cieszewskiego sprowadza się do jednej zasadniczej tezy, z której reszta po prostu wynika. Otóż twierdzi on, że słynna brzoza, a dokładniej kikut pnia sterczący z ziemi do dzisiaj, odpowiada na mapie satelitarnej z 12 kwietnia 2010 punktowi innemu niż dotąd wszyscy (MAK, Miller & Co, prokuratura, eksperci Zespołu Parlamentarnego, naukowcy na I Konferencji Smoleńskiej, blogerzy z obu stron...) przyjmowali. Wg Cieszewskiego ten prawdziwy punkt jest ok. 10 m na zachód od punktu „dotychczasowego”. Przy czym jak spojrzeć na mapę z 5 kwietnia, to w punkcie „dotychczasowym” widać koronę stojącego drzewa, a 11 i 12 kwietnia tej korony tam nie ma, a za to jest jakaś jasna kropka, jak ulał pasująca do czubka złamanego pnia. Jak dotąd nikogo to nie dziwiło. Natomiast Cieszewski wskazał na inny punkt, który wygląda tak samo 5, 11, i 12 kwietnia i stwierdził: To jest ta brzoza! – a więc przelot samolotu nic tu nie zmienił, bo wszystko wygląda tak samo przed i po katastrofie. Podkreślmy jeszcze raz: Problemem nie jest to czy brzoza była ścięta 5 kwietnia 2010, tylko czy jej DZISIEJSZA lokalizacjo odpowiada na zdjęciach z 11 i 12 kwietnia 2010 punktowi dotąd przyjmowanemu za oczywisty.

    Tak więc problem redukuje się do czegoś takiego. Trzeba jeszcze raz tam pojechać, z zawodowym geodetą i profesjonalnym sprzętem (mogą to być np. studenci geodezji na obozie naukowym, albo człowiek wynajęty przez wPolityce.pl czy Nasz Dziennik), pójść na działkę Bodina, zmierzyć położenie pnia brzozy (tego, który – wbrew informacji Gazety Polskiej - wciąż tam sterczy z ziemi), zmierzyć jeszcze parę innych punktów (typu narożnik budy, garaże, itp. – byle wyraźnie widocznych na zdjęciach satelitarnych z 11 i 12 kwietnia 2010) – i nanieść to na mapę z 12 kwietnia 2010. Łącznie z przejazdem akcja zajmie z 3 dni. I wtedy sprawa się rozstrzygnie raz na zawsze. Studenci PG wyznaczają takie rzeczy na ćwiczeniach (byłem świadkiem) z dokładnością do pół centymetra. Jeżeli wbijesz w ziemię patyk, to taki student I roku, po mniej więcej godzinie, poda ci jego współrzędne z dokładnością do grubości papierosa. Czyli problem, z naukowego punktu widzenia, jest mniej więcej taki jak kwestia lokalizacji Kolumny Zygmunta. Tak na marginesie, prokuratura wydała oświadczenie, że już dawno to zrobiła i niczego nadzwyczajnego nie odkryła. 10 listopada br. na rebelya.pl swoje pomiary, wykonane na miejscu w Smoleńsku już po II Konferencji Smoleńskiej, opisał jeden z blogerów i też mu wyszło „standardowo” (w promieniu o średnicy 1,5 metra, bo miał sprzęt amatorski). Ja przeanalizowałem zdjęcia z ziemi, satelity i z paralotni, i powtórzyłem analizę Forda Prefecta z S24 (dokładnie, jego drugą analizę). Wyszło jak byk „standardowo”. Nawiasem mówiąc bloger manek vel Wielki55 zarzucił mi plagiat. Na wszelki wypadek więc stwierdzam, że manek rzeczywiście robił coś bardzo podobnego nawet wcześniej od Forda Prefecta. Ja swoją analizę zrobiłem na użytek wewnętrznej dyskusji wśród organizatorów II Konferencji Smoleńskiej, ale wyciekła do internetu wbrew mojej woli i żyje własnym życiem. Niestety, szansa, że się mylę w tej kwestii jest znikomo mała. Czyli dyskusja na temat katastrofy została przekierowana w rejony kompletnie idiotyczne. Na miejscu Przeciwnika (piszę to z pełną świadomością) zacierałbym ręce. Brzmi to wszystko rzeczywiście dosyć pesymistycznie.
    Trzymaj się
    Marek C.
    5 grudnia 2013 18:19
   
Warto podkreślić, że nie jest to wypowiedź "do kamery", a tekst pisany, starannie przemyślany, bez błędów, literówek, przekazany świadomie. Zwraca uwagę pewna showmanska maniera, o której pisałem w przypadku słownych wypowiedzi prof. Rońdy, w tych nawiązaniach do GP, ND, "grubość papierosa". Zgodzę się z trafną diagnozą o możliwości wykonania w ciągu 3 dni pomiarów geodezyjnych, o czym już dawno temu pisałem (można było mieć wyniki na wywiad w Polsat News), lecz w szczegółach jest już gorzej. Profesor ograniczył się tylko do oglądania studentów geogezji w akcji, lecz nie ma większego pojęcia o np. dokładności pomiarów. "Pół centymetra dokładności" pomiarów można traktować jak zwrot publicystyczny, a nie wiedzę profesora nauk ścisłych, tym bardziej że pewne zwroty grzeszą naiwnością. O ile w przypadku zdjęć satelitarnych o rozdzielczości 0,5 metra na piksel można dowiązywać się do wyraźnej krawędzi budy Bodina, choć prof. Cieszewski w swym referacie mówił o weryfikowaniu tego punktu przez inne repery, to postulować opieranie pomiarów centymetrowej dokładności o tą chylącą się budę jest conajmniej dziwne. O dokładnosci pomiarów geodezyjnych piszę z własnego doświadczenia, a nie obserwacji studentów. Upłyneło przeszło półtora miesiąca od prezentacji, był czas by uzupelnić swą wiedzę o pomiarach geodezyjnych, np. o konieczności zdobycia podkładów geodezyjnych, dostepnych we własciwym biurze, zawierajacych dane umożliwiające dowiązanie się do osnowy, odnalezienie znaków geodezyjnych celem podania dokładnych współrzędnych geograficznych. Tę wiedzę rzeczywiście posiada student tego kierunku, chyba jednak nie prof. Czachor, ekscytujący się półcentymetrowymi dokładnościami.
Również nie jest prawdziwą przekazana informacja, że "dotąd wszyscy (MAK, Miller & Co, prokuratura, eksperci Zespołu Parlamentarnego, naukowcy na I Konferencji Smoleńskiej, blogerzy z obu stron...) przyjmowali" ten sam punkt jako miejsce położenia brzozy. Czyżby autor tych słów nie znał raportów MAK oraz komisji Millera, a jeśli nie zwrócił uwagi na ten szczegół to powinien wynieść tę wiedzę z uważnej obserwacji referatu profesora Cieszewskiego podczas II Konferencji Smoleńskiej, który pokazywał na jednym ze slajdów różnice wyznaczenia punktów przez MAK, Millera, Google.
Przechodzimy do największej zagadki tej wypowiedzi. "Ja swoją analizę zrobiłem na użytek wewnętrznej dyskusji wśród organizatorów II Konferencji Smoleńskiej" czyli kiedy? Konferencja odbywała się w dniach 21-22.10.2013, prelegent od środy 16.10.2013 wziął urlop z University of Georgia. Być może przed poniedziałkiem odbyła się jakaś prezentacja, przeprowadzona dla grona organizatorów i na żywo przeprowadzono dyskusję, lecz czy było możliwe po jednorazowym zapoznaniu się z referatem przekonywująco zakwestionować ustalenia niewątpliwego specjalisty w swojej branży, zakwestionowania miałaby dokonać osoba nie będącą specjalstą z tej dziedziny, który w zakresie prozaicznych pomiarów geodezyjnych posiłkuje się watpliwą wiedzą?. Nie sądzę.
Mamy jednak inny trop, wcześniejsze zdanie: "Ja przeanalizowałem zdjęcia z ziemi, satelity i z paralotni, i powtórzyłem analizę Forda Prefecta z S24 (dokładnie, jego drugą analizę)." Druga analiza FP opublikowana została 22.10.2013 o godz 21:35 czyli już po zakończeniu konferencji, a sprowadzała się do spojrzenia na zdjęcie satelitarne z 25.06.2010r, które nie było w jakikolwiek sposób modyfikowane (pasma spektralne), nie wykonywano żadnych pomiarów wielkości (grubość konaru, rozłożystości korony), korzystano z niewłaściwego oprogrmowania (do dnia dzisiejszego podstawą są nim programy graficzne), po prostu kształt przypominał leżącą brzozę. Prawdopodobnie bezpośrednio po zakończeniu konferencji odbyło się spotkanie organizatorów, omawiano na nim ten głośny medialnie referat, wymieniając się uwagami. W tym okresie można było wypowiadać się tylko na podstawie pobieżnego oglądu materiału. Od przedstawiciela nauk ścisłych należy oczekiwać elementarnego szacunku dla pomiarów.
Pomimo uzupełniających dowodów, przeprowadzonych 29.10.2013 roku, a o których pisałem na wstępie, nie znajdziemy w omawianym tekście wypowiedzi jakiegokolwiek ustosunkowania się do nich, jest tylko przywołanie amatorskich pomiarów z geotagowanych zdjęć i całkowicie nieistotna, acz zastanawiająca, dywagacja o zarzutach "manek vel Wielki55".
"Na wszelki wypadek więc stwierdzam, że manek rzeczywiście robił coś bardzo podobnego nawet wcześniej od Forda Prefecta"
Takimi to przepychankami pomiędzy anonimowymi blogerami zajmuje się, w swej bardzo oczekiwanej i przemyślanej wypowiedzi, profesor Czachor, który zarazem jednoznacznie stwierdza "szansa, że się mylę w tej kwestii jest znikomo mała". Przesłanki tej pewności są nieznane. Sprawdzmy więc inne pewniki, które prezentuje nam autor, czytamy "prokuratura wydała oświadczenie, że już dawno to zrobiła i niczego nadzwyczajnego nie odkryła", a jakie oświadczenie wydała prokuratura, gdy przebadała pień brzozy:
Brzoza została przełamana na wysokości ok. 666 cm, licząc od poziomu podłoża, a nie, jak wcześniej podano omyłkowo, ok. 770 cm" - podała prokuratura.
 Prokuratura wojskowa przypomniała jednocześnie, że od 17 lutego do 8 marca tego roku prokurator oraz polscy biegli będą uczestniczyć w Moskwie w badaniach fragmentów brzozy, które zostały ścięte i zabezpieczone przez polskich specjalistów w październiku zeszłego roku.
Podczas przeprowadzonych w październiku oględzin - jak dodała prokuratura - przeprowadzono pomiary brzozy "za pomocą przymiaru wstęgowego, wykorzystując do tego podnośnik hydrauliczny". "Do dalszych badań laboratoryjnych odcięto dwa fragmenty brzozy: z głównego pnia - od górnej części złamania w dół na odcinku o długości 156 cm; z części przełamanej również na długości 156 cm, mierząc od górnej części (...) złamania w kierunku wierzchołka drzewa" - podała NPW.
"Wysokość pnia brzozy, liczona od poziomu podłoża, po odcięciu odcinka o długości 156 cm, wynosi 510 cm. Średnica drzewa w miejscu jego ścięcia wynosi 52 cm" - sprecyzował płk Rzepa. Wynika z tego, jak dodał, że do przełamania doszło na wysokości 666 cm.
Kpt. Marcin Maksjan z NPW sprecyzował, że podana w protokole z dokonanych w październiku oględzin średnica drzewa jest wartością z miejsca odcięcia przez biegłych zabezpieczonej części brzozy. "Średnicy drzewa w miejscu przełamania protokół oględzin nie zawiera, ale trzeba pamiętać, że to miejsce przełamania jest bardzo trudne do wymierzenia, ponieważ ma ono kształt nieregularny" - dodał prokurator. Ocenił, że różnice w obu wartościach - z miejsca odcięcia i przełamania - nie powinny być znaczne.
"
Eksperci prokuratury zmierzyli wysokość przełamania pnia, pobrali próbki, nikt nie mierzył miejsca położenia brzozy, gdyż wówczas nikomu to do głowy nie przyszło, z wiadomego powodu. Natomiast brak jest jakichkolwiek oświadczeń prasowych prokuratury o przeprowadzonych badaniach w Smoleńsku po 21.10.2013 roku, więc prof. Czachor w swej wypowiedzi dowodzi po raz kolejny braku podstawowej wiedzy, co z przykrością stwierdzam. Trochę za dużo w tej wypowiedzi błędów, niedopowiedzeń, publicystyki, epatowanie czytelnika "wiem, nie powiem", potwierdzeniem tej tezy niech będzie kolejny komentarz, napisany po kilku godzinach
Proponuję wrócić do tej dyskusji, gdy zmieni się aktualna wersja oficjalna („brzoza leżała już przed katastrofą”) tak jak zmieniła się wersja oficjalna ze stycznia br. („brzoza stała jeszcze po katastrofie” ). A że się zmieni, to wam gwarantuję – i o tym był mój komentarz, a nie o geodezji.
    5 grudnia 2013 23:56

Na zakończenie wrócę do roboczej tezy postawionej przez toyah:
Cieszewski kłamie, Zespół Macierewicza owo kłamstwo ukrywa, natomiast reżim to wszystko doskonale wie, znakomicie jest w stanie to całe oszustwo wywrócić na drugą stronę… tyle że z jakiegoś powodu zrobić tego nie ma ochoty
Straszny świat, sami kłamcy wokół, którzy na infamię skazali zaledwie blefującego prof. Rońdę. Z punktu widzenia A.Macierewicza świadome kłamanie w kwestii, którą "na pierwszy rzut oka" można zakwestionować byłoby bardzo ryzykowne, robić to dla chwilowego zainteresowania społeczeństwa, gdy jednocześnie ma się asy w rękawie (proponuję wyciągnąć wnioski z referatu A.Ziółkowskiego) byłoby głupotą, zaś jego doświadczenie sądowe po raporcie o likwidacji WSI wskazuje na konieczność dbania o możliwość udokumentowania swoich działań. Strona rządowa faktycznie chętnie odgrzewa "smoleński kotlet", lecz najchętniej w bezpiecznym dla siebie dyskredytowaniu pomysłów czy osób, jednak podjęcie tematu "lustracji" to już bardzo niebezpieczna i obosieczna w przyszłości broń, trzeba być mocno zdesperowanym by po nią sięgnąć.  "Cieszewski kłamie", trzeba pamiętać o dużym uproszczeniu tego stwierdzenia, mając na uwadze, że ten referat już został opublikowany na konferencji w  w Nowym Orleanie, 2nd IUFRO Conference on Complex Forest Ecosystems: from Tree to Landscape Southern Mensurationists Annual Meeting New Orleans, LA- Oct 7-9, 2013, odpisało się pod nim kilku amerykańskich naukowców. Świadomie kłamią, publikując pod własnym nazwiskiem materiały z dziedziny, która daje im utrzymanie, pozycję zawodową, bezpieczną emeryturę w przyszłości, z przyjaźni dla kolegi?. Służba Bezpieczeństwa PRL ma na nich kwity?. Każdy laik spojrzy na zdjęcie satelitarne i widzi błąd popełniony w najprostszy możliwy sposób, jak pisał toyah, a specjaliści z teledetekcji oślepli?. Byłby to dowód upadku środowiska naukowego, nie tylko krajowego, strach pomysleć, gdy jakieś poważne czasopismo specjalistyczne zdecyduje się opublikować ten materiał, kłamstwo zacznie zataczać szersze kręgi.
    Na zakończenie bystrzak z TVN24 na posiedzeniu ZP, przepytujący prof. Cieszewskiego, a pasujący do wielu dyskutantów o tej kwestii. Polecam więc świeżo upieczonym gisamatorom podjęcie się prostego zadania- buda Bodina w roku 2005 oraz 2007 stała w postaci jaką znamy ze zdjęć po katastrofie czy też nie stała?. Buda jest ciut większa niż złamany pień brzozy, łatwiej ją zauważyć na zdjęciach satelitarnych. Kto pomoże redaktorowi Bojanowskiemu?

 

geoal
O mnie geoal

"Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka