Obszar poddany badaniom
Obszar poddany badaniom
geoal geoal
2797
BLOG

Biegli czy oszuści

geoal geoal Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 108

5 kwietnia 2012 roku Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie w swoim postanowieniu postawiła przed powołanymi biegłymi pytanie: "Czy szczątki samolotu Tu-154M nr 101 Sił Powietrznych noszą ślady wskazujące na poddanie działaniu materiałów wybuchowych". Przystępując do analizy raportu biegłych warto pamiętać o dwóch elementach: prokuratura wybiera biegłych, stawiając pytania i przekazując im zgromadzony materiał dowodowy, biegli zaś mają nieskrępowaną procesowo możliwość wyboru metod i narzędzi badawczych dla zrealizowania postawionego przed nimi zadania.
Na chwilę zastanówmy się jaki w 2012 roku był stan wiedzy, dotyczący możliwości zaistnienia wybuchu w tupolewie. Pomińmy głosy typu "na mieście mówi się", jednym z pierwszych poważnych badaczy wyrażających pogląd, że doszło do eksplozji na pokładzie Tu154M był dr Szuladziński, zawodowa zajmujący się skutkami wybuchów. W raporcie nr 456 z maja 2012 roku p.t: „Niektóre aspekty techniczno-konstrukcyjne smoleńskiej katastrofy” zwracał uwagę na najmocniejszy dowód wskazujący na wybuch jakim jest duża ilość odłamków, które nie powstają w żadnej innej niż wybuch sytuacji:

"Wyobraźmy sobie pojemnik, jak np. stalowa beczka, użyty do celów doświadczalnych. Beczka jest wypełniona wodą, której ciśnienie stale rośnie. W pewnym momencie beczka pęka. Jeśli ciśnienie rosło powoli, pękniecie jest typowo wzdłuż jednej linii. Jeśli natomiast ciśnienie wzrasta gwałtownie, beczka może rozpaść się na kilka części. Jeśli zamiast wody włożymy do beczki ładunek wybuchowy, to im więcej tego materiału jest, tym na więcej części beczka się rozpadnie. Przy silnym (lub dużym) ładunku, fragmenty beczki będą miały bardzo różne rozmiary. Najmniejszy może mieć 2 cm2, a największy będzie znaczną częścią beczki. Te małe kawałki nazywamy odłamkami. Są one charakterystycznym skutkiem działania materiałów wybuchowych. Jedyna inna możliwość wytworzenia odłamków z konstrukcji lotniczych to uderzenie o sztywną przeszkodę z dużą prędkością. Sztywnej przeszkody w omawianym wypadku nie było, a 270 km/h jest niedostateczną szybkością, by powstały odłamki".

Wnioski o wybuchu rozwinął też dr Berczyński, który zwracał uwagę, iż "oficjalnej wersji katastrofy przeczą wyrwane nity, które widać na wielu zdjęciach". Także prof. Obrębski przedstawił wnioski z oglądania dostarczonego mu fragmentu wraku. Później mieliśmy 2013 roku, II Konferencja Smoleńska i referat "Badania eksperckie metalowych elementów wraku samolotu Tu-154", jego autor wymienił listę badań, które należy wykonać dla zweryfikowania hipotezy wybuchu, m.in. poprzez użycie mikroskopu skaningowego


Dr Ziółkowski w swojej prezentacji odwołał się do literatury przedmiotu, pokazując charakterystyczne ślady, jakie pozostawia na metalowej konstrukcji eksplozja i porównując je z tymi, które widać na zdjęciach szczątków TU 154 M. 

"Otóż są to dość specyficzne obrażenia, w postaci  tzw. „płatków”  powstających w chwili, kiedy wybuch ma miejsce blisko poszycia (tzw. „kwiat wybuchu),  „kolców” czy wreszcie powybuchowych wywinięć ( z ang. curling), efektów na krawędziach w postaci naprzemiennych nachyleń pod kątem 45 stopni, a także marszczeń i złogów metalicznych".
http://lubczasopismo.salon24.pl/Smolensk.Raport.S.24/post/558994,zniszczenia-samolotu-swiadcza-o-eksplozji

Wróćmy więc do analizy raportu E-che-90/12. W trakcie pobytu w Rosji biegli przeprowadzili badania miejsca katastrofy samolotu oraz ścieżki podejścia do lądowania od bliższej radiolatarni BPRM. Dlaczego "badania" piszę w cudzysłowie?. Ponieważ z tylko sobie wiadomych powodów teren zlokalizowany od BPRM do złamanej brzozy poddano przeszukaniu za pomocą wykrywaczy metali.
"W wyniku tych czynności nie stwierdzono obecności fragmentów metalowych, których budowa wskazywałaby jednoznacznie na pochodzenie z samolotu lub które nosiłyby ślady działania wybuchu"   

W raporcie "nie stwierdzono", zaś w dodatkowych wyjaśnieniach
"nieustalony element samolotu został ujawniony w punkcie posiadajacym współrzędne geograficzne 54°49,503N; 03°203,463E w pobliży złamanej brzozy o współrzędnych geograficznych54°49,494N 03°203,422E"

Pomijając kuriozalny zapis położenia, zastanawia sposób uzyskania tak precyzyjnej wartości, ostatnio prof. Czachor nie odważył się na podanie takich danych. Jakimi metodami czy urządzeniami osiągnięty?. 
Zadziwiające jest pominięcie w poszukiwaniach terenu znajdującego się pomiędzy działką Bodina a samym wrakowiskiem, bardzo przypomina to sytuację opisaną w Raporcie Archeologów:

"Pierwotnie planowano wykonywanie prac na obszarze 6ha, a po wizycie w Smoleńsku w dniach 29.09-2.10 ograniczono ten obszar do 1,5ha, w kształcie wydłużonego owalu, o wymiarach około 270 x 40 m."

Biegli CLKP z pewnością zapoznali się z tym dokumentem, wiedzieli więc, że wówczas używano dynamiczny detektor metali Garrett ACE250, co pozwalało na "wychwytywanie bardzo charakterystycznego tonu sygnału pochodzącego od aluminiowego kadłuba samolotu", między wrakowiskiem a ulicą Kutuzowa odkryto 300 elementów konstrukcji. Ponieważ detektor miał zasięg ok 20cm, więc podjęto się sprawdzenia wyrywkowego obszaru, skutkiem czego oszacowano że odnaleziono 50% szczątków, jednym słowem na głębokości powyżej 20cm zalega również ponad 300 elementów duraluminiowych. Po wstępnym zapoznaniu się z wczoraj opublikowanym raportem nie znalazłem w nim informacji o rodzaju zastosowanego wykrywacza, a jest to powinność procesowo niezbędna, nie mogę wyjść z podziwu dla rezygnacji z przeprowadzenia skanowania terenu pracy archeologów, choćby dla przetestowania urządzenia na tych 300 już odnalezionych elementach samolotu.

Przejdźmy do najważniejszej części, a zarazem zagadki omawianej opinii. Opis składowania szczątków samolotu:
"Badania szczątków samolotu Tu-154M nr 101 polegały na dokładnym obejrzeniu każdego zabezpieczonego elementu samolotu pod kątem ujawnienia śladów charakterystycznych dla działania wybuchu. Biegli w tym zakresie kierowali się własnym doświadczeniem i wiedzą związaną z efektami niszczącego oddziaływania wybuchu".

Dalej na stronie 49/217 mamy obszerny opis eksplozji materiału wybuchowego i związanego z tym wyglądu przedmiotów:
"Materiał wybuchowy detonując oddziałuje w różny sposób na przedmioty i przeszkody znajdujące się w jego pobliżu. Zależy to odo wielu czynników takich jak rodzaj i ilość materiału wybuchowego oraz odległość przedmiotów lub przeszkody od epicentrum wybuchu. Na przedmioty lub przeszkody znajdujące się w bezpośrednim kontakcie z detonującym materiałem wybuchowm w tzw. strefie kruszności działa wysokie ciśnienie i temperatura wraz z produktami detonacji posiadającymi dużą gęstość. Powoduje to silne rozdrobnienie, poszarpanie, charakterystyczną deformację fragmentów przedmiotu, a w przypadku przeszkód perforację. Krótkotrwałe działanie wysokiej temperatury dodatkowo powoduje powstanie uszkodzeń termicznych na elementach z tworzyw sztucznych i materii organicznej. Następną jest tzw. strefa bliskiego oddziaływania wybuchem charakteryzująca się tym, że na przedmioty znajdujące się w jej zasięgu wpływ ma fala uderzeniowa propagująca wraz z produktami wybuch o znacznie mniejszej gęstości. Fragmenty przedmiotów lub elementy przeszkód pochodzących z tej strefy oddziaływania nie posiadają uszkodzeń termicznych, są mniej poszarpane i rozdrobnione, widnieją na nich popękania i mechaniczne silne odkształcenia oraz dobrze widoczne są ślady dynamicznie naniesionych stałych produktów wybuchu takie jak okopcenia, naloty, napylenia, i zmatowienia. Dalszy obszar to już czyste oddziaływanie fali uderzeniowej, czyli tak zwana strefa burząca. Przedmioty lub przeszkody znajdujące się w jej zasięgu ulegają głównie popękaniu, połamaniu lub pogięciu (blachy i tworzywa plastyczne)- nie ma na ich powierzchniach śladów stałych produktów wybuchu".

W jakim celu umieszczono taki wykład teoretyczny?. To jest jedyny przypadek w dokumencie takiego "łopatologicznego" podejścia do czytelnika, które jednak wiele mówi gdy zapoznajemy się z metodologią wyboru materiału do badań.

"Zgodnie z wyżej opisanymi zasadami biegli wyselekcjonowali miejsca na szczątkach wraku i drobnych jego elementach noszące przede wszystkim ślady osmalenia i napylenia"

Jednym słowem ewentualna strefa burząca byłaby poza zainteresowaniem biegłych.

"Elementy blach noszące ślady nadtopień metalu, ze względu na brak możliwości zachowania istotnych śladów substancji organicznych, nie były wytypowane do dalszych badań".

Tym samym kolejna strefa kruszności także wypadła z obszaru zainteresowania badaczy, pozostała tylko strefa bliskiego oddziaływania wybuchem, czyli tylko elementy wraku noszące na sobie ślady osmaleń i nalotów. Z jakich powodów biegli interesowali się tylko pozyskaniem "wacików"?. Zobaczmy więc kim są specjaliści wskazani przez prokuraturę:
wykonujący i opiniujący-
1.ekspert z zakresu badań chemicznych ze specjalnością badania materiałów i urządzeń wybuchowych
2.ekspert z zakresu badań chemicznych ze specjalnością badania materiałów i urządzeń wybuchowych       
wykonujący badania-
3.badania instrumentalne metodami mikroskopii elektronowej i spektrometrii rentgenowskiej
4.badania instrumentalne metodami chromatograficznymi

Czy dziwi teraz kogoś, że chemicy nie zainteresowali się możliwością przeprowadzenia badań "metalurgicznych", pobierając jako próbki fragmenty wraku?. Na podstawie tego C.V. biegłych podpisanych w raporcie nie wiem kto obsługiwał ten wykrywacz metalu. Mnie nie dziwi wypowiedziana przez chemików konkluzja:
"uszkodzenia mechaniczne charakterystyczne dla burzącej strefy wybuchu nie są możliwe do oceny ze względu na zbyt duże podobieństwo do uszkodzeń wywołanych uderzeniem samolotu o ziemię"

zbyt przypomina próbę wnioskowania o "mieleniu odłamków w silniku" podjętą przez jednego z archeologów. Dr inż. Pawłowski i mgr inż. Matyjasek, eksperci z zakresu badań chemicznych ze specjalnością badania materiałów i urządzeń wybuchowych, zechcieli też wypowiedzieć znamienite zdanie:
"wąski obszar miejsca upadku, rozłożenie rozbitych szczątków samolotu Tu-154M nr 101 i ciał ofiar katastrofy oraz ich wygląd nie noszą cech charakterystycznych dla wybuchu przestrzennego mogącego mieć miejsce w kadłubie samolotu"

W konfrontacji z dorobkiem zawodowym doktora Szuladzińskiego, Berczyńskiego, prof. Rońdy, prof. Obrębskiego obaj eksperci prokuratury mieliby problemy z przekonaniem sądu do własnych kompetencji w tym zakresie.
A propos tego ostatniego, który jest "wybitnym specjalistą w dziedzinie konstrukcji cienkościennych", "posiada imponującą ilość publikacji na ten temat, które są doceniane na całym świecie, opracował także  swoją własną teorię obliczania tego typu konstrukcji oraz kryteria ich wytężenia”, honorowego członka Międzynarodowej Organizacji Struktur Przestrzennych i Konstrukcji Powłokowych IESS, jego metoda analizowania fragmentu wraku tupolewa była powodem postawienia pytania przez autora tekstu:
 
Obrebski dla mnie to naukowy oszust, dla Martynki wybitny specjalista.
Oszust, bo nie dochowal metod naukowych- zamiast gapić sie 40 minut na blache , to skora ja juz mial - powinien oddac ją do certyfikowanego czy akademickiego laboratorium, by tam metodami naukowymi potwierdzono jego zdanie o wielopunktowych wybuchach. Niestety , tam się nie bada ewentualnych śladów wybuchów i działania wybuchowych sił organoleptycznie
Kto ma tu racje ?  Profesor Obrebski to oszust czy naukowiec ?


Mając w pamięci powyższe słowa oraz czytając opinię nr E-che-90/12 z przeprowadzonych badań chemicznych postawiłem tytułowe pytanie.
28.03.2014r biegli przygotowali korektę do swojej opinii, która ma na celu poprawienie błędów zauważonych w tekście, nie zawiera ona wpisu do wskazanych współrzędnych geograficznych złamanej brzozy oraz znalezionego elementu. Dodatkowe pytanie kierowane jest już do prokuratorów- gdzie wysłaliście swoich biegłych, to nie mogło być lotnisko w Smoleńsku oraz co się stało ze znalezionym elementem, jakim badaniom został poddany.
Warto więc pamiętać, dla biegłych chemików szczątki z samolotu zderzajacego się z ziemią z prędkością 270km/h wyglądają identycznie jak te powstałe w burzącej strefie wybuchu. Innego zdania jest dr Szuladziński, zajmujący się zawodowo wybuchami. Co na ten temat mówi literatura, którą biegli w tym zakresie zechcieli obszernie zacytować, biegli korzystali z innej literatury przedmiotu niż dr Ziółkowski?.

PS. MAK określił położenie brzozy jako punkt o współrzędnych geograficznych 54°49.494' szerokości północnej i 32°03.422' długości wschodniej, biegli prokuratury w trakcie badań z 7.XII.2011 wskazali inny punkt o współrzędnych 54°49'29.9” N 32°03'25.6” E. Z jakiego powodu kolejni biegli prokurartury w swym raporcie z końca 2013 roku stosują wskazanie (54°49,494N 03°203,422E) zbliżone zapisem do MAK-owskiego?. Pod koniec ubiegłego roku o tej lokalizacji było bardzo głośno, dlaczego więc jej nie uwzględnili dwaj chemicy, to prokuraatorzy powinni wyjaśnić?

Zobacz galerię zdjęć:

Obszar poszukiwań odłamków
Obszar poszukiwań odłamków Miejsce znalezienia fragmentu samolotowego Położenie geograficzne znaleziska
geoal
O mnie geoal

"Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka