geoal geoal
3800
BLOG

Ślepcy na wrakowisku

geoal geoal Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 224

Specjalista d/s badania wypadków lotniczych obecny na miejscu to najwyższa półka profesjonalizmu, niżej jest poziom laskizmu pozasmoleńskiego, piwnice zarezerwowane dla naukowców stacjonarnych, współpracownicy parlamentarni to tradycyjny rów mariański. Dziś zajmiemy się tylko najwyższą półką czyli biegłymi prokuratury, którzy mają na swym koncie kilka wizyt na Siewiernym. Szybki rekonesans terenowy w kwietniowe dni pozwolił ich późniejszemu szefowi na wyrobienie sobie zdania o tych rządowych niedojdach

Przyczynę wypadku Tu-154M można było określić w ciągu co najwyżej dwóch miesięcy od zaistnienia katastrofy. W mojej ocenie, jest to sprawa stosunkowo prosta, a wszystkie niezbędne argumenty ku temu istnieją i są do dyspozycji – ocenił płk dr inż. Antoni Milkiewicz
Materiały w tej chwili istniejące są wystarczające, by jednoznacznie, a przynajmniej z ogromnym prawdopodobieństwem określić wszystkie przyczyny tego zdarzenia. Warunek jest jeden – muszą trafić w ręce rzetelnych fachowców, kierujących się etyką - dodał


Osiemdziesięciolatek ruszył z kopyta realizować swój program czy też strategię antysystemową, w sierpniu 2011r zgromadzona ekipa otrzymała glejt zatytułowany Zespół Biegłych, z którym już w następnym miesiącu ruszyła na przeszukanie szczątków tupolewa.
Ślepcy na wrakowisku
Zdjęcie: R.Sobkowicz/ Nasz Dziennik

- Mieliśmy nieograniczony dostęp do badanych elementów - podkreśla ppłk Kopczyk. Prokurator powiedział, że eksperci obejrzeli wrak i urządzenia, w tym zbadali wszystkie trzy silniki.
- Położono nacisk na sposób deformacji skrzydła, które oderwało się w wyniku uderzenia w brzozę - powiedział prokurator. Wykonano setki zdjęć dokumentacji wraku, a także jego poszczególnych elementów


Dotychczasowe doświadczenie Milkiewicza, pozyskane w Lesie Kabackim, kazało mu sprawdzać przede wszystkim silniki, pod tym kątem także dobierano współpracowników. Elementem adaptacyjnym do nowych okoliczności było lewe skrzydło samolotu, nawet fotki z poziomu PKiN poczyniono. Tym samym trudno byłoby zaskoczyć stronę rosyjską zakresem prac przy wraku, wszystko przebiegło zgodnie z oczekiwaniami. Wprawdzie profesjonalizm nakazywał by powęszyć dokładniej w poszukiwaniu śladów zamachu (piosenkarka Anna Jantar i bokserzy USA to jednak, z całym szacunkiem, nie prezydent RP i naczelni dowódcy wojsk), jednak nic „nie stwierdzono”, wszystko było więc jasne, wystarczyło doszlifować ortografię i stylistykę zdań w raporcie końcowym.

w 1987 r. Sowieci też nie przekazali wielu potrzebnych danych technicznych. Polscy specjaliści sami musieli wykonać obliczenia niezbędne do odtworzenia mechaniki lotu w różnych konfiguracjach.

analogicznego modelu matematycznego Tu-154M tym razem nie trzeba było wykonywać. A jednak coś poszło nie tak, wiadomo z głębin wychynął Antoni i zaczął nienawistnie jątrzyć. Przez rok cierpliwie znoszono oszołomstwo wybuchowe, w końcu trzeba było wysłać CLKP by rozprawiło się z tymi materiałami wybuchowymi, których najlżejszych przejawów najwybitniejsi specjaliści "nie stwierdzili". Policjanci, którzy oczywiście o badaniu katastrof lotniczych nie mieli pojęcia stanęli więc na tym samym lotnisku, przed tym samym ogrodzeniem, przed tymi samymi komórkami (o nich za chwilę) wypełnionymi materiałami dowodowymi. Najpierw zgłupiały detektory, o których zapomniał Milkiewicz z kolegami, później było jeszcze ciekawiej, do kraju oprócz wacików trafiły inne fanty.

20.02.2013 Od katastrofy smoleńskiej minęły niemal trzy lata, a w miejscu, gdzie rozbił się prezydencki samolot, znaleziono kolejne rzeczy osobiste ofiar
Są to przedmioty ujawnione i odnalezione w toku trwania uzupełniających oględzin miejsca zdarzenia oraz wraku Tu-154M nr boczny 101, jakie prowadzone były pod nadzorem prokuratora Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie ppłk. Karola Kopczyka w dniach 17 września–12 października 2012r.- potwierdził płk Jan Gęsich, szef zarządu dochodzeniowo-śledczego Komendy Głównej Żandarmerii Wojskowej


Mądrość etapu nakazała by odnalezionym materiałem dowodowym zajmowała się Żandarmeria Wojskowa zamiast wojskowej Prokuratury, wypada mieć nadzieję że liczne fotografie zasiliły akta śledztwa. Mec. Hambura pytał wówczas "Jak to możliwe, że na miejscu katastrofy znajdowane są jeszcze jakiekolwiek przedmioty?", wszak przecież by zapobiec takim okolicznościom wysłano w 2010 roku ekipę archeologów, z perspektywy czasu warto pytać także o miejsce znalezisk.
Jednym słowem- wrakowisko skrupulatnie przeryte przez Archeologów, a więc amatorów lotniczych zafiksowanych na poszukiwania ceramiki, grzebieni, brosz i papirusów, z drugiej strony płyta lotniska i komórki, gdzie „ryli” profesjonaliści Milkiewicza zaprogramowani na poszukiwania najlżejszych śladów nieprawidłowego wygięcia, okopcenia, zerwania szczątków wraku. Spinka, łańcuszek, klamra od paska mogła ujść uwadze archeologów, mogły niczym kamienie na wiosennym polu "rodzić się" z gleby, ale coś większego, w dużych ilościach?.

W Mińsku Mazowieckim, siedzibie ŻW, pojawiła się p. Krystyna, żona gen. Kwiatkowskiego, jej relację zamieściła Anita Gargas, całkiem niedawno ostro krytykowana przez "wyznawców" reżysera G.Brauna:

"byłyśmy zaskoczone, jakie to mogą być rzeczy i skąd one są, pojechałyśmy tam, z córką i okazało się że bardzo dużo było rzeczy i to takie duże, nie takie malutkie, jak płaszcze, buty, walizki ... otrzymałyśmy informację, że zostały odnalezione w październiku 2012r" Od 24:50 min



List Otwarty generałowej KRYSTYNY KWIATKOWSKIEJ
18 kwietnia 2014 r. Żandarmeria Wojskowa poinformowała wszystkie rodziny, że są jeszcze do odebrania rzeczy po naszych bliskich. Byłam bardzo zaskoczona – skąd się wzięły? Okazało się, że znaleźli je we wraku jesienią 2013 r. Były to płaszcze, duże torby i wiele innych rzeczy. Przywiozłam stamtąd też rzeczy męża. Pytam więc: jak przeszukany został wrak po katastrofie? Jak można wierzyć obecnej pani premier, która kłamała, że zrobiono to z najwyższą starannością?..

Pomijamy błędy w określeniu lat, które zaraz zostaną wykorzystane przez zaciekłych tropcieli różnic w relacjach medialnych

19.04.2013 RMF donosił
Duży męski płaszcz, torba podróżna, koszula ze spinkami, kilka par butów – to rzeczy znaleziono przez polskich prokuratorów we wraku prezydenckiego tupolewa 2,5 roku po katastrofie

Archeolodzy zostali więc wykluczeni, pozostali na placu boju biegli z CLKP, potrafiący odnaleźć podejrzane szczątki na obecność MW, sprawdzić je detektorami, pobrać waciki i równocześnie wyciągać z zakamarków te przysłowiowe walizki.

18.06.2013 RMF FM ujawnił zdjęcia zrobione przez polskich archeologów w Smoleńsku w październiku 2010 roku, na których widać leżące w betonowych hangarach na lotnisku Siewiernyj szczątki prezydenckiego Tu-154M wymieszane z ziemią. Fotografie zrobiono z ukrycia.
Sposób, w jaki - według RMF FM - w październiku 2010 roku przechowywane były szczątki Tu-154M oznacza, że komisje Tatiany Anodiny i Jerzego Millera badające przyczyny katastrofy smoleńskiej na pewno nie mogły ich zbadać. Polska prokuratura przyznaje, że w taki sposób szczątki Tu-154M były przechowywane przez Rosjan do jesieni 2012 roku, a część wciąż leży w betonowych hangarach. Dopiero w 2012 roku Rosjanie zgodzili się, by szczątki zbadali polscy prokuratorzy, którzy m.in. wydobyli z hangarów fragmenty skrzydeł tupolewa, ułożyli je na płycie lotniska wraz z fragmentami skrzydeł, które znajdowały się razem z resztą wraku pod prowizoryczną wiatą zbudowaną przez Rosjan, i przykryli brezentem. W trakcie wyjmowania szczątków wraku z hangarów znaleziono wśród nich rzeczy osobiste ofiar - prokuratura zapewnia jednak, że wśród szczątków nie było fragmentów zwłok ofiar.

Jeszcze cytat z klasyka, gdy pełen empatii adresował swą wypowiedź również do Rodzin Smoleńskich, odnajdujących w Mińsku Mazowieckim nie tylko drobiazgi po swych bliskich:

Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych zapewnia, że "te szczątki nie miały żadnego znaczenia dla pracy komisji Millera". - Nie ma potrzeby szukać jeszcze jakiegoś drobiazgu, gdzie nie ma żadnej poszlaki. Nic nie wskazuje na to, żeby przyczyna wypadku była inna niż zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania - dodaje Lasek.

Ślepcy na wrakowisku

Jednak coś z tymi "drobiazgami" jednak robiono przez 4 miesiące, badano?

Kapitan Maksjan dodał, że znalezione rzeczy osobiste ofiar trafiły do Polski w grudniu 2012 roku, a wiosną tego roku zostały przekazane rodzinom

reszta musi poczekać:

Śledczy nie odpowiedzieli naszym reporterom na pytanie, ile dokładnie fragmentów samolotu znajdowało się w betonowych hangarach. Otwarte jest również pytanie, czy po ponad trzech latach przechowywania w tak skandalicznych warunkach szczątki te mogą stanowić wartość dowodową.
Jak zapowiada prokuratura wojskowa, szczątki znajdujące się w hangarach zostaną dokładnie zbadane przez polskich śledczych dopiero wtedy, gdy wraz z całym wrakiem tupolewa wrócą do kraju.

Ślepcy na wrakowisku

Nasuwa się tylko jedno pytanie- jak ekipa płk Milkiewicza, jako najwyższej klasy specjaliści d/s badania wypadków lotniczych, przeprowadziła swoje badanio-oględziny wraku, skoro jesienią 2011 roku umknęły ich uwadze torby, buty, płaszcze i wiele innych przedmiotów, zalegające w zakamarkach szczątków tupolewa?. Czy ruszyli swe 4 litery by opróżnić komórki i sukcesywnie sprawdzać tam każdy odłamek oraz czy zajrzeli w każdy zakamarek dużych szczątków, umieszczonych pod plandeką?. Kto im rozliczył diety za to partactwo, gdy zgodnie z oczekiwaniami strony rosyjskiej nie zajrzeli do hangarów?. Dobrze, że choć te plandeki odsunęli
Ślepcy na wrakowisku

Kto chce niech wierzy w prezentowane tłumaczenie „Dopiero w 2012 roku Rosjanie zgodzili się, by szczątki zbadali polscy prokuratorzy...”, w 2011 roku prokuratorzy prezentowali szczery do bólu opis swych ówczesnych dokonań.

W pracach na lotnisku Siewiernyj uczestniczyło dwóch prokuratorów: podpułkownik Karol Kopczyk i podpułkownik Tomasz Mackiewicz z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, siedmiu biegłych z zakresu techniki i wypadków lotniczych oraz dwóch ekspertów z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego (CLK) Policji.
Czynności były długotrwałe, intensywne. Udało nam się zrealizować to, co zaplanowaliśmy. Zebraliśmy bardzo bogaty materiał dowodowy - powiedział wojskowy prokurator. Sej dodał, że "teraz materiał ten będzie przedmiotem analiz i ewentualnych wniosków, które wyciągać będzie zespół biegłych, powołany przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie". - Ewentualne wnioski z tych czynności będą stanowiły element końcowej opinii, na której wydanie będziemy czekać - zaznaczył.
-z praktycznego punktu widzenia, czynności oględzin polegają na tym, że osoby w nich uczestniczące zapoznają się w możliwie wnikliwy sposób ze stanem oglądanego przedmiotu". - Połączone to było z czynnościami badawczymi ekspertów. Prokuratorzy i biegli brali do ręki oglądane przedmioty - powiedział. I dodał: - Jeśli chodzi o efekt tych czynności, to możemy być usatysfakcjonowani.


Zapamiętajmy, prokurator Sej wraz z kolegami jest usatysfakcjonowany badaniami przeprowadzonymi w "komórkach", wprawdzie mówiąc wprost „w d..pie byli, gw widzieli” ale są usatysfakcjonowani. Co skrywają komórki, w trakcie „badania” przez Zespół Biegłych (nic nie stwierdzili)
Ślepcy na wrakowisku
szczątki Tu-154M przemieszane z ziemią i zepchnięte spychaczami do betonowych hangarów na lotnisku Siewiernyj- foto wykonane przez archeologów

oraz podczas sprawdzania przez CLKP w 2012r. z pozytywnym wynikiem
Ślepcy na wrakowisku

Najwyższa półka specjalistów ds. badania katastrof lotniczych wizytująca miejsce zdarzenia na własne życzenie sprowadzona została po 2011 roku do roli oglądaczy zdjęć, prezentujących nie poznane z autopsji przedmioty.Tylko ich analiza, po wykluczeniu awarii silników, pozostała biegłym dla opisania biegu wydarzeń w Smoleńsku, w tym także w heroicznego wysiłku opisano mechanizm powstania zniszczeń samolotu.

"Inż. Stanisław Podskarbi – były pilot myśliwców MiG-21 i szef komisji oblotów w 36 pułku, wraz z inż. Jerzym Janiszewskim wykonywali w specpułku zadania typowo kontrolne, nie dostrzegając większych błędów.
Żaden z biegłych powołanych w specjalizacji z zakresu budowy płatowca, techniki lotniczej, aerodynamiki czy pilotażu nie badał katastrofy CASY C-295 z 2008 r., ani w Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, ani w śledztwie prokuratorskim
.
"

Pierwsze skrzypce w tym dziele grał S.Podskarbi, jego opracowanie nie znalazło się dotąd na wycieraczce zaprzyjaźnionej redakcji, warto przybliżyć tego chwyconego za rogi byka. Materiałami badawczymi było zdjęcie satelitarne z 12.04.2010 oraz wykonane tego dnia zdjęcie z nalotu lotniczego, zamieszczone w raporcie MAK, chyba że dzielni wojacy załatwili sobie oryginał, co przy ich podejściu do pracy byłoby Himalajami solidności. Nie można też zapomnieć, zwłaszcza od chwili jego wycieku, o Raporcie Archeologów, który został poddany gruntownej analizie statystycznej przez dra Jabczyńskiego w referacie, wygłoszonym podczas III Konferencji Smoleńskiej.
Ślepcy na wrakowisku

Warto do analiz wprowadzić nowy element, nie znany w czasie przygotowywania tego referatu.
Ślepcy na wrakowisku

Odkrycie tego fragmentu ludzkiego wbitego w grunt jest bardzo istotne dla wnioskowania o przebiegu katastrofy, wymowa tego jednego faktu, a były inne odkrycia, zmusza do skorygowania miejsca destrukcji powodującego otwarcie i niszczenie kadłuba. To już nie będzie cylindryczny kadłub sunący po powierzchni terenu i sukcesywnie niszczony przez okazałe drzewa, co mogło powodować względnie równomierny rozkład szczątków. Obecnie mamy wg oficjalnego wariantu zniszczenie w sektorze 12 kadłuba od kokpitu po centropłat, co musiało skutkować powstaniem szczątków w tym rejonie, a ich ilość można łatwo oszacować. Kadłub o średnicy 3,8m, długość odcinka destrukcji ok.23-25m (całkowita długość kadłuba 41m), jeszcze ze szkoły podstawowej wzór O=pi*d, każdy może policzyć dziesiątki metrów kwadratowych izolacji, paneli wewnętrznych, które rozprysły się (przyjmijmy że tylko połowa obwodu kadłuba uległa destrukcji) wbijane w glebę na odcinku 20-30m sektora 12. Szukajmy więc tych śladów w obszarze oznaczonym przez archeologów kwadratami H34-I36.
Ślepcy na wrakowisku
Ślepcy na wrakowisku
Ślepcy na wrakowisku
Ślepcy na wrakowisku

Ślepcy na wrakowisku

Pamiętać należy, iż ekipa archeologów wielce udanie pracowała w tym terenie po upływie pół roku od katastrofy, znaleziska częściowo mogły podlegać przemieszczeniu, zwłaszcza pojedyncze wystąpienia, lecz statystyczny rozkład powinien odpowiadać realnym warunkom. Dla weryfikacji warto przedstawić zestawienie dwóch zdjęć wykonanych jeden-dwa dni po zdarzeniu, poddane zostały obróbce graficznej celem uwypuklenia jasnych fragmentów samolotu

Ślepcy na wrakowisku
Zarówno elementy duże jak również mniejsze ułożone są w ten sam charakterystyczny sposób, a zaznaczone zachodnie epicentrum trudno jest przypisać skutkom zniszczeń na wschodnim krańcu wrakowiska. Dr Jabczyński zaobserwowaną elipsę rozrzutu porównuje do upadku dużych obiektów, lecących z dużą prędkością, których fragmentacja następuje na dość dużej wysokości
Ślepcy na wrakowisku

Jeszcze uwagi końcowe autora referatu
Ślepcy na wrakowisku
Ślepcy na wrakowisku

Jakie wnioski wyciągnęli biegli prokuratury, posiadający wiedzę o wspomnianych znaleziskach w sektorze 12?. Pamiętając o „zaciekłości” badawczej z 2011 roku trudno być optymistą, tym bardziej że spora dawka tej zaciekłości skierowana została na amatorskie odczyty CVR, wykonywane przez pospolite ruszenie "biegłych", czemu patronował płk Milkiewicz.

Skoro w notce jest mowa o dwóch Antonich, przypomnę pewną relację:

W Boże Ciało w czerwcu 1982 r. na kracie w oknie powiesiliśmy zbity z dwóch drewnianych desek krzyż z przyklejonym obrazkiem Matki Boskiej. Ktoś doniósł, że krzyż widoczny jest z ulicy, i do celi przyszedł oficer dyżurny, żądając, byśmy go zdjęli. Graliśmy w brydża razem z Antonim, nikt się nie ruszył. Klawisz na to: „Sam zdejmę” – i ruszył ku oknu. Zatrzymał go spokojny głos Antoniego: „Niech zobaczę polskiego oficera z orzełkiem na czapce zdejmującego krzyż”. Klawisz odskoczył jak oparzony, sprowadził atandę, czyli specjalny oddział interwencyjny. Zrobili nam kipisz, ale krzyż pozostał nietknięty na kracie, mam go do dziś.

Milkiewicz czy Macierewicz?. Co się stało z "orzełkami" umieszczonymi po obu stronach kokpitu Tu-154M- jak zareagowałby "polski oficer z orzełkiem" w mundurze prokuratora wojskowego?. Wszak ten orzełek ma już koronę.

http://www.bibula.com/?p=29604
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/55735,biegli-debiutanci.html
http://gpcodziennie.pl/20-02-2013/
http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/fakty/news-szczatki-tupolewa-przechowywane-w-skandalicznych-warunkach,nId,983495
http://www.fakt.pl/W-Smolensku-znow-znaleziono-rzeczy-ofiar-katastrofy-Rzeczy-osobiste-ofiar-na-miejscu-katastrofy-smolenskiej-,artykuly,200866,1.html
http://www.wprost.pl/ar/404545/Smolensk-szczatki-Tu-154-zmieszane-z-ziemia/
http://niezalezna.pl/26278-prof-nowaczyk-o-dwoch-eksplozjach-w-tupolewie

geoal
O mnie geoal

"Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka