geoal geoal
6871
BLOG

Laskowiki na wrakowisku

geoal geoal Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 133

Przez całe lata byliśmy okłamywani z pełną premedytacją przez oficjalne czynniki rządowe, świadomie, cynicznie i często za sowite wynagrodzenie. Małgorzata Wassermann powtórzyła po raz kolejny, tym razem w kuluarach IV Konferencji Smoleńskiej: "Nie mam takich pretensji do Rosjan jak do Państwa Polskiego, do Donalda Tuska, bo to oni bronią swojego interesu". A pierwsze dni po katastrofie smoleńskiej dawały większe możliwości niż późniejszy czas. Zmiana Premiera w Króla Europy ostatnich pozbawiła złudzeń co to zdefiniowania pojęcia interes, własny nos, koledzy, ośmiorniczki, partia, po tym długo nic i państwo. Atmosfera udzielała się wszystkim wkoło, niczym latem w Kancelarii Prezydenta, kto mógł to coś tam zagospodarował. Wróćmy jednak do specjalistów ds. badania wypadków lotniczych, szczególnie tych tak dzielnie walczących i zaangażowanych w „objaśnianie w przystępny sposób przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej, ustalonych przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego”.

Osoby dramatu
płk pil. mgr inż. Mirosław Grochowski (pilot wojskowy, szef Inspektoratu MON ds. Bezpieczeństwa Lotów) – zastępca przewodniczącego KBWLLP
płk mgr inż. Mirosław Wierzbicki (inżynier lotniczy, Inspektorat MON ds. Bezpieczeństwa Lotów, Szef Pionu Techniki Lotniczej) – zastępca przewodniczącego podkomisji technicznej KBWLLP
kmdr rez. pil. mgr inż. Dariusz Majewski (pilot wojskowy) członek podkomisji technicznej KBWLLP

Pan Lasek za pieniądze rządowe postawił pytanie „Dlaczego Polska oddała Rosji badanie katastrofy?” i bezkarnie udzielał publicznej wypowiedzi:

Polska przeprowadziła własne, niezależne badanie wypadku, zakończone określeniem przyczyn i sformułowaniem zaleceń profilaktycznych. Badanie to wykonała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, powołana i działająca na podstawie polskiego prawa. Wyniki tych badań zostały opublikowane w Raporcie i Protokole wraz załącznikami. Federacja Rosyjska prowadziła swoje własne badanie, w którym strona polska była reprezentowana przez Akredytowanego Przedstawiciela na podstawie zasad i norm postępowania zawartych w Załączniku 13 do Konwencji Chicagowskiej.

Napisałem bezkarnie?. Zobaczymy w przyszłości, jednak już dziś można zestawić te słowa z zeznaniami świadka:

...byłem członkiem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego badającej katastrofę samolotu Tu-154M numer boczny 101, do której doszło w dniu 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku. Członkiem komisji byłem od momentu jej powołania, czyli o ile dobrze pamiętam od dnia 15 kwietnia 2010 r. Wcześniej, to jest od 11 kwietnia 2010 r. brałem udział w badaniu tej katastrofy jako żołnierz zawodowy pełniący służbę w Inspektoracie Ministerstwa Obrony Narodowej do spraw Bezpieczeństwa Lotów...
...Były to jeszcze prace związane z wydobywaniem szczątków. Jednocześnie prowadzone były już przez wojskową komisję rosyjską prace badawcze nad wypadkiem. Przewodniczący rosyjskiej komisji, którego nazwiska teraz już nie pamiętam, zorganizował odprawę z udziałem płk Grochowskiego, w czasie której ustalono, iż płk Grochowski będzie zastępcą przewodniczącego wspólnej komisji mającej badać katastrofę.
Po tej odprawie płk Grochowski przyszedł do namiotu w którym przebywaliśmy i zakomunikował nam oraz Edmundowi Klichowi, że będzie zastępcą we wspólnej komisji polsko - rosyjskieji że będzie kierował pracą przedstawicieli strony polskiej w tej komisji. Klich nie oponował...
...
Udaliśmy się na miejsce katastrofy, gdzie zapoznaliśmy się ze stanem wraku. Jeżeli chodzi o dostęp do wraku, miejsca katastrofy i jego rejonu, nie mieliśmy w tym czasie żadnych ograniczeń. Przeprowadziliśmy rekonesans miejsca zdarzenia od miejsca katastrofy aż za bliższą radiolatarnię, do pierwszych śladów kontaktu statku powietrznego z przeszkodami terenowymi. Wykonywaliśmy dokumentację fotograficzną, aczkolwiek nikt nam takiego zadania nie postawił. W tym momencie pracowaliśmy sami, bez udziału przedstawicieli strony rosyjskiej...
...O ile dobrze pamiętam, 12 lub 13 kwietnia 2010 r. miała miejsce telekonferencja z premierem Putinem. Do udziału w tej telekonferencji został zaproszony Edmund Klich. Nie wiem przez kogo został on zaproszony, z tego co wiem, Edmund Klich głównie przebywał z Aleksiejem Morozowem z Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, w zasadzie nie brał udziału w naszych czynnościach.
Nikt z nas, w tym płk Grochowski, nie wiedział, że taka konferencja miała miejsce. Po powrocie z niej Edmund Klich oświadczył nam, że w jej czasie, premier Putin osobiście wskazał jego, jako osobę która będzie działała jako akredytowany przedstawiciel Rzeczpospolitej Polskiej przy komisji Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, która od teraz będzie badała katastrofę...
...
W naszych czynnościach badawczych sytuacja ta zmieniła wiele,
za pośrednictwem płk Wierzbickiego przekazano nam polecenie, abyśmy nie opuszczali miejsca naszej pracy i nie przeszkadzali Rosjanom, gdyż badający katastrofę MAK jest doświadczony i wszystkie materiały z badania dostaniemy od nich...
... Nie mogę pojąć, jak MAK mógł zakończyć badanie bez wnikliwego przebadania gruntu na miejscu zdarzenia. Nie rozumiem też dlaczego zgodził się na to Edmund Klich

Płk Grochowski zastępcą przewodniczącego współnej rosyjsko-polskiej komisji, widać rosjanie mieli pomysł jak, mimo "braku aktów wykonawczych" do ustawy, prowadzić prace.
Pan Lasek także twardo obstaje przy wersji prowadzenia badań na miejscu katastrofy, co widać w pytaniu „Czy członkowie Komisji Millera prowadzili badania na miejscu katastrofy?”

Odpowiedź ta sama przez lata
Pierwsza grupa polskich specjalistów przybyła na miejsce wypadku już w dniu katastrofy, druga nazajutrz, 11 kwietnia. Łącznie w Smoleńsku było 18 z 34 członków Komisji. Dwóch członków Komisji, już 10 kwietnia, udało się ze Smoleńska do Moskwy aby wziąć udział w odczycie zapisów rejestratora głosów w kabinie samolotu Tu-154M (CVR) oraz rejestratora parametrów lotu (FDR). Pozostali specjaliści prowadzili czynności badawcze na miejscu wypadku...

Co o tym słowotoku sądzi naoczny świadek, relacjonujący czas od momentu gdy Edzio przejął stery
Praktycznie od tego momentu, między Edmundem Klichem a płk. Grochowskim powstał konflikt, który praktycznie, w mojej ocenie, zdominował całą prace na miejscu katastrofy. W naszych czynnościach badawczych sytuacja ta zmieniła wiele,za pośrednictwem płk Wierzbickiego przekazano nam polecenie, abyśmy nie opuszczali miejsca naszej pracy i nie przeszkadzali Rosjanom, gdyż badający katastrofę MAK jest doświadczony i wszystkie materiały z badania dostaniemy od nich.Nie było to zgodne z naszym sumieniem i w dalszym ciągu realizowaliśmy czynności badawcze zgodnie z metodyką, ale zaczęliśmy mieć już trudności z dostępem do miejsca katastrofy.Płk Wierzbicki pilnował nas byśmy nie chodzili na miejsce katastrofy. Ja oraz moi koledzy byliśmy oburzeni tą sytuacją. Prace Rosjan prowadzone były w dużym tempie, również w nocy przy sztucznym oświetleniu. My na noce wracaliśmy do hotelu. Mieliśmy nadzieję, że po przewiezieniu szczątków samolotu w tzw. obrys, będziemy mieli większą możliwość dostępu do niego i przeprowadzenia bardziej szczegółowych badań, ale tam również mieliśmy problemy z dostępem. O ile dobrze pamiętam, to byliśmy tam trzykrotnie, w tym raz bez zgody Rosjan, za co zostaliśmy skarceni przez Edmunda Klicha. Za drugim razem, pokazano nam wydobyte z wraku agregaty, zaś za trzecim udostępniono nam go celem wykonania dokumentacji fotograficznej. Miało być jeszcze jedno wejście w obrys, ale MAK stwierdził, że zakończył badanie na miejscu i wyjeżdżają, wyjechał również Edmund Klich, a my eksperci wojskowi oraz pozostali na miejscu eksperci cywilni, pozostaliśmy w Smoleńsku ale już bez prawa wstępu na teren jednostki. Dodam, że na terenie jednostki w służbie dyżurnej w sztabie został zdeponowany nasz sprzęt badawczy i mieliśmy trudności w odzyskaniu tego sprzętu, ale udało nam się ten sprzęt odzyskać. W zasadzie z dnia na dzień zamknięto przed nami bramę jednostki
... W zasadzie wszystkie czynności wykonywaliśmy z własnej inicjatywy, działając w oparciu o metodykę, wiedzieliśmy jaki materiały w etapie dowodowym są najbardziej istotne. W międzyczasie, sam osobiście zwracałem się do płk Wierzbickiego z postulatem o włączenie mnie do grupy, która miała dokonać lustracji Bliższego Stanowiska Kierowania. Stanowisko przełożonego było negatywne
...Nasz wyjazd ze Smoleńska nastąpił dwa dni po wyjeździe Edmunda Klicha. Jeszcze w dniu wyjazdu odebraliśmy zdeponowany na terenie jednostki sprzęt badawczy.
Mogę powiedzieć, że większości z tego sprzętu nie wykorzystaliśmy z uwagi na ograniczenia jakie narzucone nam zostały przez stronę rosyjską. W zasadzie wykorzystaliśmy tylko aparaty fotograficzne, kamerę i GPS. Posiadaliśmy precyzyjny sprzęt , pomocny do sporządzenia szkicu rozrzutu elementów płatowca, ale jego nie zdążyliśmy wykorzystać, Nie zdołaliśmy wykorzystać wykrywaczy metali.
Ja wielokrotnie występowałem do akredytowanego z wnioskiem o zapewnienie mi możliwości przeprowadzenia badań przyrządów pokładowych. Po drugim wniosku MAK wyraził na to zgodę.... Przyrządy do badania wytypowali Rosjanie, my nie mieliśmy możliwości propozycji takich badań.

Przypomnę więc, gdyby ktoś nie doczytał:
Płk Wierzbicki pilnował nas byśmy nie chodzili na miejsce katastrofy,

Prace Rosjan prowadzone były w dużym tempie, również w nocy przy sztucznym oświetleniu. My na noce wracaliśmy do hotelu

byliśmy tam trzykrotnie, w tym raz bez zgody Rosjan, za co zostaliśmy skarceni przez Edmunda Klicha – tak o oglądaniu szczątków, już przewiezionych na płytę lotniska mówił świadek. Może jeszcze o jakże istotnym pierwszym dniu „badań”

W dniu 11 kwietnia 2010 r. w godzinach porannych wylecieliśmy do Smoleńska. Po przylocie do Smoleńska odczekaliśmy na płaszczyźnie lotniska około 2 godzin, gdyż akurat na miejscu trwały uroczystości związane z wniesieniem trumny Prezydenta na pokład samolotu i przewiezienie jej do kraju. Po odprawie celnej samochodem zostaliśmy przewiezieni do wyznaczonego miejsca pracy przed lotniskiem.”

Przytoczony już fragment
Prace Rosjan prowadzone były w dużym tempie, również w nocy przy sztucznym oświetleniu. My na noce wracaliśmy do hotelu.
raczej nie dotyczył dnia 11 kwietnia, gdyż jak wynika z exif zdjęcia wykonanego przez komisję już o 16:38 specjaliści ds. badania katastrof lotniczych zasiedli w busie by udać się na zasłużony odpoczynek. Noce- mocno powiedziane.
Laskowiki na wrakowisku

Komu wierzyć- Laskowi, który niczym Macierewicz nie zawitał do Smoleńska, czy naocznemu świadkowi?. Osobiście bardziej mnie przekonuje odpowiedzialność wnikająca z art. 190 KPK z jaką świadek został zapoznany, a Macierewicz niech robi swoje.

geoal
O mnie geoal

"Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka