geoal geoal
4368
BLOG

Zmarnowane zdjęcia smoleńskie

geoal geoal Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 53

 Są takie chwile w życiu mężczyzny gdy musi stawić czoła nowym wyzwaniom. Również nasz turysta wspomniany w poprzedniej notce, po opisaniu wszystkich zdjęć przy wydatnej pomocy mapy Paryża, zadręczeniu rodziny opowieściami z tego zagranicznego wyjazdu, postanowił przewietrzyć się w krajowych pieleszach. Wybrał się więc na weekendowy wypad w góry

pod hasłem hasłem "piękna Polska cała", choć nie zawsze to była Polska. Szczegóły tego zdjęcia wryły mu się w pamięć, mapa turystyczna nie zawierała rozwiązania zagadkowych kształtów, które czyniły niepokojące wygibasy. Co tam było w trawie za tym mostkiem?. Telewizja wbiła do głowy nie tylko teksty z reklam, ale po łepetynie kołatał się zwrot: każdy może zobaczyć na zdjęciach satelitarnych wszystkie skrywane tajemnice,wygłoszony przez kowboja w czarnej koszuli. Skoro jest internet i darmowy googlemaps to można przystąpić do analiz

Widać ślady jakby dwóch zabudowań, pewnie w tych dzikich górach mieszkała tam rodzina pustelników, zagadka została rozwiązana.
Dzielny turysta zadowolony z siebie swą mapę turystyczną uzupełnił o dwa prostokąty, przedstawiające zabudowania. Przy okazji najbliższego spotkania rodzinnego przestawione zostały zdjęcia z ostatniego wypadu, okraszone opowieściami o przygodach podczas marszu a jeszcze większych osiągnięciach badawczych związanych z, uwaga, teraz padnie trudne, świeżo przyswojone słowo, teledetekcją zdjęć satelitarnych. Trzeba było zobaczyć oznaki podziwu w oczach żony, jęk zachwytu z ust ciotek. Wszystko to trwało do momentu, gdy najmłodszy członej rodziny, a już przemądrzały, czyli mały Jasiu wyciągnął swój otrzymany pod choinkę tablet, pomaział paluchami po szkle, pomruczał i triumfalnie pokazał znalezione zdjęcie

To Groß-Iser, wioska która tętniła życiem, a po IIWS zniknęła z powierzchni ziemi, zniknęła z map, pozostały nieliczne ślady fundamentów zabudowań oraz drewniany budynek szkoły, obecnie zwany Chatką Górzystów, w którym zjemy pyszny placek z jagodami. Kto tam nie był i nie kosztował ma czego żałować. Takie też miejsca odnajdziemy w Bieszczadach, Beskidzie Niskim, wystarczy przespacerować się po okolicach Radocyny, by porównać zarejestrowane obrazy z satelitarnym googlemaps.
   Nasz amator teledetekcji odebrał kolejną lekcję. Liczy się nie tylko sprawność podczas oglądania pikseli na zdjęciu satelitarnym, aby porządnie zaktualizować własną mapę często ważniejsze są oględziny w terenie.
   Tę mądrość posiedi członkowie prokuratury oraz KBWL LP, którzy przebywali w Smoleńsku. Gdy cały kraj pogrążony był w żałobie, oni nie stanęli z opuszczonymi głowami, przeciwności ich się nie imały. Nie bacząc na to, że tylko jeden z nich posiadał lustrzankę Nikon D80 i robił za profesjonalistę, na wypadek jego chwilowej niedyspozycji kolejnego wyposażono w aparat Panasonic Lumix DMC-FZ28 z 18-krotnym zoomem optycznym (odpowiednik zakresu ogniskowych 27-486mm w aparatach małoobrazkowych), dzięki czemu nic nie mogło skryć się przed bystrym okiem specjalistów, żaden OMON czy SWAT, niezależnie gdzie by prowadzono prace badawcze, nie mógł powstrzymać tych ludzi od przywiezienia rzetelnej dokumentacji fotograficznej. Ale też ustawiono trzecią rubież obronną przed nie zaplanowanymi okolicznościami. Niezależnie od pracy dwóch specjalistów, kazdy kto mógł to sięgał do kieszeni po swoje prywatne komórki, by zdublować, co ja piszę, potroić ilość sfotografowanych obiektów. Ta gęsta sieć ludzi dobrej woli wręcz paraliżowała, pętała ręce służbom ratowniczym na terenie wrakowiska, nikt nie znał chwili, nie śmiał na chwilę przerwać akcji ratowniczej by zapalić symbolicznego papierosa. Wszystko zostało zauważone, uwiecznione i przywiezione do kraju. Niestety, musimy przyznać to z żalem, znalazły się czarne owce, złe charaktery, ludzie zawistni i zazdrośni o sławę mołojców, którzy wrócili z ziemi smoleńskiej. Większość potu wylanego w chłodne kwietniowe dni poszła na marne z powodu nieudaczników, którzy opracowywali podsunięte im po nos materiały.
Po trzech latach przyznał się do tego jeden z tych członków KBWLLP:
Mogę tylko potwierdzić, że ten statecznik faktycznie, zgodnie z informacjami od kolegów, którzy byli na miejscu, został faktycznie przeniesiony z rejonu drogi, bliżej miejsca upadku samolotu. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czemu miało to służyć. Prawdopodobnie chodziło o zmniejszenie terenu, na jakim miała pracować komisja. Statecznik był jedynym elementem, który znajdował się daleko więc prawdopodobnie przeniesiono go, by znajdował się trochę bliżej
Autor tych słów próbował odwrócić czujność dziennikarza, snując domysły o powodach dokonywania niedopuszczalnych zmian na miejscu tragedii przez stronę rosyjską, ale nie z nami te numery, Bruner. My wiemy, że to nieudolna próba odsunięcia od siebie odpowiedzialności za sfałszowanie dokumentu urzędowego. W znoju i udręce zdobyto materiały wskazujące na faktyczny wygląd wrakowiska, istniejący po upadku samolotu, wywołane 1500 odbitek rzucono na stół, a białe kołnierzyki nie potrafiły ich poprawnie użyć, poszły na łatwiznę przepisując to co zobaczyły na zdjęciu satelitarnym.

Przypomnijmy tych ludzi, którzy nie szczędzili czystości butów i mundurów, w błocie, chaszczach, ryzykując zawartość własnych portfeli, a zwłaszcza przegródek z kartami, zdobyli zdjęcia. A przecież mogli nie wysilać się, odczekać kilka dni i zrobić zdjęcia w jednym, wyrównanym i wybetonowanym miejscu, przecież efekt badawczy w raporcie końcowym byłby taki sam, wszak tupolew za brzozą to już był trup. Liczy się to co w raporcie, a raport oparto o jedno, troskliwie wybrane zdjęcie satelitarne.

W związku z różnicą pomiędzy zdjęciem satelitarnym z 12.04.2010 czyli też oficjalnym raportem a stanem faktycznym pewien kot z Krainy Czarów zapytał swoją Alicję:
Jak to wpłynęło na twoje widzenie przebiegu katastrofy?
Kot jak to kot, zwykle uważnie obserwuje swą miseczkę z mleczkiem, niekoniecznie już działania tygrysków, które niosą zgubę. Jeden z nich z przydomkiem sixty-five podrzucił ciekawskim link Авиакатастрофа под Смоленском 10.04.2010: детальная космосъёмка
Bracia Słowianie w pierwszych chwilach po zdarzeniu dostrzegli coś co określili słowem prawdopodobny fragment

Drobne uzupełnienie tamtego oryginału

Lecz kto by tam wierzył pobratymcom, sami we własnym gronie nie potrafią się dogadać, ruska baba w cynglach widzi w nich znacznie zawężone obrazy. Wróćmy więc na krajowe podwórko i zastanówmy się czy tylko statecznik został przeniesiony. Argument o braku materiału porównawczego odpadł w momencie, gdy przypomniano postawę pluszaczka, zresztą drobną cegiełkę niedawno dorzucił sixty-five prezentując linki do zdjęcia satelitarnego z 5.04.2010 Smoleńsk - zdjęcie satelitarne z 5 kwietnia 2010 r.
Ponieważ głośnym specjalistą od zdjęć z 5.04.2010 jest prof. Cieszewski sprawdźmy co nam powiedział, a o czym większość zapomniała, o zmianach na terenie wrakowiska

Zdjęcie z 11.04 jest chyba nieco gorszej jakości, gdyż mimo stosowania tej samej obróbki zdjęć z obu dni udało się wyróżnić mniejszą ilość obiektów niż 12.04. Ale to nie oznacza, że wśród tych większych, lepiej rozróżnialnych obiektów brak zmian w czasie,

Obiekty widoczne na zdjęciu z 12.04, których nie odnaleziono 11.04
Były 11.04 a zniknęły 12.04
Zniknęły 14.04 mimo że były 11.04
  Jak widać już 14.04 udało się sporo obiektów uratować, by nie rdzewiały w wilgoci.

Takie zestawienie raportu MAK i Millera z zaznaczonymi wybranymi przesunięciami.
Pozostaje mieć nadzieję, że prokuratura po bezpłatnym udostępnieniu zdjęcia satelitarnego z 11.04.2010r. przez pluszaczka zleciła SCOR wykonanie takiej analizy porównawczej. SmallGIS oraz SWW nie dostąpiły zaszczytu zapoznania się z tym zdjęciem, w swych ekspertyzach musiały pominąć informacje zawarte w obrazie z tego dnia. A był to materiał wykonany w najkrótszym odstępie czasu od chwili zdarzenia, szkoda że grube ryby podczas narady w Centrum Antyterrorystycznym ABW nieznały go.
Można zastanawiać się, tak jak przywołany kotek, nad znaczeniem przesunięcia statecznika o 20 metrów bliżej wrakowiska, wszak to tylko zamiast 165 metrów długości  wrakowiska napisano by 185 metrów w rubryczkę z jakiejś tabelki, bez konsekwencji dla wyjaśnienia przebiegu katastrofy, przecież to wszystko działo się za brzozą. Ponieważ dr Lasek w oficjalnym, rządowym serwisie snuje rozważania, dyskutuje z teoriami alternatywnymi, więc jego przykładem zastanówmy się nad wnioskami płynącymi ze zmiany długości obszaru głównego pola, na którym znajdują się szczątki samolotu. W tym celu można przywołać pewien referat wygłoszony podczas II Konferencji Smoleńskiej Dlaczego dr inż. Bramski został emerytem?

Hydra zwana krzywą balistyczną podpowiada, że istnieje zależność wysokości od długości.
Przywołam na moment raport MAK, w którym zaznaczono główny obszar zajmowany przez pozostałości dumnego TU-154M

 

poza oczywiście lewym skrzydłem (16) wszystkie zaznaczone obiekty na wschód od statecznika (33) i steru (35) to ślady w botanice. Spojrzałem więc na pewne zdjęcie satelitarne i kilka, dla mnie dziwnych, białych punkcików zaznaczyłem. Warto pamiętać pewnego reportera telewizyjnego, który w transmisji dla swej stacji ekspresyjnie pokazywał białe kawałki samolotu zaraz przy ulicy Kutuzowa.

Ponieważ to nie TV, więc kolesia trzeba odszukać we własnym zakresie, dość kawy na tutejszą ławę podałem. Po reklamach zapraszam do komentowania.

geoal
O mnie geoal

"Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka